Rocznica zakończenia II wojny światowej
Pilickie Aktualności » Rocznica zakończenia II wojny światowej
Minął 9 maja. Niemal niezauważona przez media i społeczeństwo minęła rocznica zakończenia II wojny światowej. Świętować czy nie świętować? Wypada czy nie wypada? W imię politycznych rozgrywek w zapomnienie poszła śmierć ponad sześciu milionów Polaków bo "nam Polakom nie wypada świętować wejścia kolejnego agresora". Nie mam zamiaru wyliczać ilu Polaków straciło życie z rąk dzisiejszych natowskich sojuszników a ilu z rąk byłych sojuszników ze wschodu. Nie o cyfry chodzi. Wejście Rosjan do Polski na przełomie 1944 i 1945 roku uratowało życie milionom naszych rodaków. To fakt. Kiedy weszły by na nasze ziemie polskie oddziały z Zachodu? W 1950 roku czy kilka lat później? A może nigdy, sprzedane przez sojuszników w imię wyższych racji politycznych? III Rzesza była przecież blisko atomowej wunderwaffe, która mogła odmienić losy wojny.Może dzisiaj nie miał by już kto zapomnieć o rocznicy?
Jaki wybór Polacy wywiezieni w głąb Rosji, ci którym nie udało się zabrać z oddziałami Andersa? Mogli z kolejnym polskim wojskiem pójść do Polski, o której śnili i marzyli albo do śmierci rąbać drzewa na Syberii. To nie ich wina, że taka była jedyna droga do wolności. Nie miało sensu rozważanie jaka będzie przyszła Polska, dopóki nie było pewności, że będzie.
Co miał zrobić Polak w okupowanym kraju zagrożony aresztowaniem i śmiercią? Pytał dowódców oddziałów partyzanckich o jaką Polskę walczą? Kogo poprą w przyszłych wyborach? Czytał manifesty, rozważał programy i prowadził dyskusje zanim wybrał a faszyści cierpliwie czekali za drzwiami na decyzję? A może po prostu uciekał do pierwszego oddziału, w którym miał szansę przeżyć? Przyszła Polska była dla tych ludzi marzeniem. Chcieli żeby była wolna. Bez wolności rozważania nad Jej ustrojem nie miały sensu. Dyskutowanie o tamtych wydarzeniach, w ciepłym domu, przed telewizorem, z kieliszkiem w ręku, z wiedzą o tym jak wyglądała historia następnych siedemdziesięciu lat jest prostym zajęciem. Oni nie mieli takich możliwości.
Szesnastoletni Niemiec z 1945 roku miał cztery lata kiedy rodził się faszyzm i dziesięć lat kiedy wybuchła wojna. Niewiele rozumiał z tego co się wokół niego dzieje. W 1945 roku mógł pójść na front i mieć tam niewielką szansę na przeżycie albo odmówić i stanąć pod murem. Czas leczy rany. Wybaczyliśmy Niemcom sześć milionów istnień. Ich cmentarze wojenne nie przeszkadzają nam. Są zadbane i jest to niejednokrotnie zasługą lokalnych społeczności bo wielu z nas rozumie, że w tych mogiłach leżą również ludzie, którzy w pewnym momencie nie mieli wyboru. Polegli Niemcy mają więc w naszym odczuciu ludzkie prawo do mogiły. Żądamy prawa do żołnierskiego pochówku tysiącom Polaków zakopanym gdzieś na Kresach. Odsądzamy od czci i wiary tych, którzy im tego prawa odmawiają w imię wydumanych lub prawdziwych win. Równocześnie odmawiamy prawa do pamięci przodkom sąsiadów ze wschodu. Filozofia Kalego jest ponadczasowa.
Przeraża mnie to, że bliżej nam dzisiaj do gloryfikowania tych Polaków, którzy mordowali rodaków za inne przekonania niż do uznania że każdy miał prawo próbować przeżyć. Tak rodzą się dyktatury. Tak rodzą się krwawe konflikty. Los nie będzie wybierał ofiar według poglądów. I na pewno nie da im czasu na „czytanie manifestów, rozważania programów i prowadzenie dyskusji”.
Ja zapalam symboliczną świeczkę tym, którzy nie przeżyli okupacji i tym, którzy umożliwili jej przeżycie setkom tysięcy rodaków. Jedni i drudzy zasługują na pamięć, bez względu na to jak potoczyła się historia, na której przebieg nie mieli wpływu. Wy zrobicie tak jak wam podpowie sumienie.